
Zielony to kolor, którego nienawidzę – kojarzył mi się tylko z Green Lady. Nie wiesz o kim mówię? Sprawdź tu: KLIK Wydawało mi się zawsze, że jest to najbrzydszy kolor na świecie i nigdy go nie założę. Całe szczęście ratuje mnie powiedzenie „Kobieta zmienną jest”, bo nie dość, że w zielony się ubrałam to na dodatek zrobiłam zdjęcia na bloga!
Butelkowa zieleń – tak nazwałabym ten kolor. Wpadł mi w oko od razu gdy go zauważyłam. Moją pierwszą zieloną bluzkę kupiłam w TAKKO w trakcie tych „Wielkich wyprzedaży” i dałam za nią 7 albo 15 złotych – nie pamiętam. Ponieważ bluzeczka ma fajny dekolt ( ;> ) postanowiłam założyć do niej ramiączka od firmy promees, które otrzymałam na spotkaniu blogerek z Księżycovą. Prędzej jakoś nie było okazji by pokazać jak się prezentują, głównie przez to, że nie noszę wydekoltowanych ubrań. Model, który posiadam to Aubrey i to ten marzył mi się od dawna – nie wiem jak Milena to zrobiła, że w mojej paczce był MÓJ model, ale trafiła w 10 🙂 Warto poświęcić te kilka groszy i kupić ramiączka od firmy promees. Są lekkie, bardzo wygodne i można je podpiąć do każdego biustonosza z wymiennymi ramiączkami. jednym słowem: rewelacja.
| Blouse – TAKKO | Denim – H&M | Shoes – Vans | Watch – Daniel Wellington | Straps – Promees | Belt – Medicine |
Najlepsze obuwie na jesień – KLIK