Marka oriflame z roku na rok się rozwija. Ich kosmetyki, dawno już oznaczone metką średniej jakości kosmetyków zdecydowanie się polepszyły – zła sława niestety została.

 

 

Sama do niedawna wątpiłam w jakość ich kosmetyków. Owszem, miałam kilku swoich ulubieńców, ale bałam się testować nowości. Moja znajoma, aktywna działaczka w branży oriflame postanowiła pokazać mi kilka ich produktów. W paczce od Krysi dostałam produkt do włosów, do ciała i do makijażu. Jesteście ciekawi co było w środku i jak się sprawdziło?  Zapraszam do lektury.

 

 

Na pierwszy ogień poszedł kosmetyk do makijażu – eyeliner firmy giordani gold. Jest to linia produktów premium do makijażu z ori.  Co do eyelinerów to jestem bardzo wymagająca. Robię kreski na co dzień i nie wyobrażam sobie użerać się z jakimś denerwującym aplikatorem, kruszejącą, nietrwała formułą, brzydkim zapachem albo długim czasem zasychania. Mój eyeliner musi być trwały, mocno czarny, mieć pędzelek i neutralny zapach. Pierwsze kreski robiłam na twardym aplikatorze i po miesiącu poszedł w kąt, było to dobre 6 lat temu. Wtedy znalazłam swój idealny eyeliner z essence – teraz to wiem, że marka nie robiła mi różnicy, po prostu polubiłam pracę cienkim pędzelkiem po powiece. Polubiłam ją tak bardzo, że sama nie umiem zrobić sobie kreski linerem w pisaku.

 

 

Eyeliner od oriflame ma cieniutki pędzelek i bardzo długą rączkę przez co łatwo mi manewrować pędzelkiem po powiece. To duży plusik. Sama formuła jest bardzo trwała, zmywa się ciężej niż poprzednik, przez co jest bardziej trwały w trakcie dnia. Zdarzało się, że poprzednika z essence musiałam w ciągu dnia poprawiać. Tu Nie ma takiej potrzeby. Jedyny minus daje mu za to że nie jest matowy, ale to kwestia przyzwyczajenia. Kilka lat używałam linera w macie, więc obcy mi ten “błysk”. Ma sporą pojemność, nie wydziela zapachu. Jest meeeega czarny i tak jakby elastyczny – nie pęka gdy antoś bawi się ze mną w “gdzie jest oko” i naciąga mi z ciekawości powiekę. Fajnie pracuje na oku.

 

 

Drugi produkt to olejek dyscyplinujący do włosów eleo. Wysoko oceniany przez testerki i klientki. Moja przyjaciółka bardzo go lubi, a ja nie miałam okazji go testować dłużej niż raz czy dwa na kawie. Ma fajnie (jak sama nazwa wskazuje) ujarzmiać szalejące włosy, wygładzać, dociążać, ale i nawilżać, odżywiać. Bardzo dbam o moje włosy, staram się dostarczyć im wszystko to, co dobre, bez substancji szkodliwych.  Ten olejek ma dobry skład, ładnie pachnie. Nie pozostawia lepkiej, tłustej warstwy ( nie znoszę tego). Doskonale dociążył moje babyhair po suszeniu od dołu. Zawsze bardzo nieestetyczne odstawały do góry, a olejek je konkretnie dociążył. Używam go również do zabezpieczenia końcówek, idealnie się sprawdza. Myślę że będzie ok również do termoochrony przed wysoką temperaturą, np. Suszarki. Niestety, ja jej nie używam więc o tym nic nie opowiem.

 

 

Ostatni kosmetyk z zestawu to produkt do ciała. Konkretnie olejek do kąpieli swedish spa. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oko to przecudowne opakowanie, totalnie w moim stylu – proste i eleganckie. Od razu widziałam jak pięknie wygląda na zdjęciu, haha!  Po otwarciu zapach był delikatny, ładny, a sama substancja oleista oczywiście. Wieczorem wlany po raz pierwszy do kąpieli wypełnił łazienkę cudownym zapachem. Relaks w płynie normalnie 🙂 Po konkretnym odpoczynku w wannie pełnej gorącej wody stwierdziłam, że o dziwo – nie potrzebuję balsamować ciała. Moja skóra była bardzo gładka, miękka i sprężysta. Wyglądała jak świeżo potraktowana nawilżającym olejkiem, ładnie błyszczała. Zrezygnowaam więc z kolejnej porcji nawilżania i zostawiłam skórę “suchą” – olejek fajnie się sprawdził w roli nawilżacza. Po opuszczeniu łazienki mąż pytał co w niej tak pięknie pachnie 🙂

 

 

Podsumowując,  dostałam od Krysi trzy produkty: eyeliner, olejek do włosów i ciała. Każdy z tych trzech produktów sprawdził się u mnie. Zdecydowanie nie przypisałabym im metki kosmetyków niskiej czy nawet średniej jakości. Dla mnie jest to wyjątkowo dobry zestaw, który powinien stać na wysokiej półce jakościowej. Opakowania wszystkich trzech produktów były ładne, proste i przy tym solidne, produkty miały dużą lub standardową pojemność, pachniały korzystnie, aplikowały się wzorowo, działały długotrwało. Ja jestem bardzo zadowolona i ten test udowodnił mi, że kosmetyki oriflame zrobiły milowy krok w swojej jakości. Zdecydowanie muszę spróbować ich nowości.

 

A wy?  Macie swoich faworytów z oriflame?  Co jeszcze przetestować? Jakie macie zdanie o ich kosmetykach?